sobota, 18 stycznia 2014

Nowy wilk!


Imię: Delgado
Pseudonim: Lethal
Wiek: 6 lat
Płeć: basior
Stanowisko: Dowódca wojowników
Charakter: Delgado jest wilkiem o podstępnym charakterze. Lubi ekstremalne przygody. Rzadziej bywa miły. Częściej jest podły, podstępny ale nie jest oszustem. Nie lubi zabawy, rzadko się odzywa czyli tylko wtedy kiedy trzeba ale tylko krótkimi odpowiedziami. Przezywają go Lethal, ponieważ gdy należał do innej watahy był osobą niosącą śmierć. Lethal znaczy śmiercionośny. Nie lubi wader lubi tylko basiory a wadery traktuje z lekceważeniem. Nie zależy mu na nich. 
Moce: Hipnoza, Bańka która chroni przed różnymi atakami ale nie chroni prze ataki wilków z żywiołów natury. 
Żywioł: Magia, ciemność
Amulet/Rubin: Ciemności
Rasa: Wilk Złej Śmierci
Pochodzenie: urodzony w watasze WZŚ
Rodzina: Nikt z jego rodziny nie jest obecny w tej watasze. Matka jego umarła zaraz po urodzeniu jego i jego braci. Został mu tylko ojciec wtedy który znalazł sobie inną partnerkę a ona przyprowadziła swoją córkę. Tatirę najbardziej nie lubił Delgado. Wiedział, że to ona odebrała mu matkę. Z nie długo pozna okrutna prawdę. Grandia- matka ta prawdziwa, Fado- ojciec, Palmo- brat, Tatira- siostra cioteczna, Runo- brat i najlepszy przyjaciel.
Partner: nie szuka, ponieważ boi się, że jego partnerka skończy tak samo jak jego matka. 
Potomstwo: brak. 
Historia: Delgado pochodzi z WZŚ. Jego rodzina jeszcze żyje ale nie całkiem. Matka nie żyje, ojciec na skraju życia a jego najlepszy przyjaciel a jednocześnie brat zgubił się w burzy piaskowej gdy razem wędrowali z ojcem. Odtąd go nie widział i ojca te nie widział. ie tyko, że jego ojciec ledwo się trzyma w WZŚ. Jego siostra cioteczna Tatira co noc wysyłała mu wiadomości, że zginie i inne wstrętne rzeczy ale on się przestraszył. W końcu przestała ale dręczyła go czymś innym. Dlaczego? Nie wie i zamierza się zemścić. 
Głos: http://www.youtube.com/watch?v=JvxG3zl_WhU
Steruje: WIKU$IA
Towarzysz: Żaba
Imię: Adolf (śmieszny, lubi tańczyć zgrywa bohatera i odważnego ale nim nie jest)
Przedmioty:

Od Tauriel - Żywioły

Skakałam sobie po polanie, łapiąc motyle i ganiając wiewiórki (tak, tak te rude - najlepsze). Różowe kwiaty z drzew wplątywały mi się we włosy. Moja biszkoptowa sierść błyszczała na słońcu.
- Tauriel - Nightshade podeszła do mnie z uśmiechem - W końcu pora odkryć twój żywioł.
- Co!? - wrzasnęłam entuzjastycznie pełna radości. Byłam pewna, że dam z siebie wszystko, by odkryć przeznaczenie.
- Tak, odkryjesz swój żywioł - moja siostra była nastawiona na tą uroczystość doskonale, jakby wiedziała jakie mam przeznaczenie. - Chodź. Musimy być jak najszybciej przy Jeziorze Magii.
Człapałam za nią niezdarnie, ale kiedy zobaczyłam jak chodzi prawdziwa Łowczyni Artemidy ( chodziło mi tu o Zoe), zmieniłam krok. Podnosiłam łapy wysoko, a głowę unosiłam dumnie.
~
Kiedy dotarłyśmy już do Jeziora, okazało się, że w jego odbiciu ujrzałam siebie jako dorosłego wilka - Łowczynię Artemidy. Biegłam z łukiem przez pola i łąki, a wokół mnie latały ptaki. Grzywa i ogon powiewały delikatnie na wietrze.
- Tak jak myślałam - szepnęła moja starsza siostra - Powietrze.
- Zoe, naprawdę mam żywioł Powietrze?! - zapytałam.
- Sama się zastanów. - burknęła.
Nagle na mojej szyi pojawił się Kwiat Lotosu.
- Tak, masz ten żywioł - powiedziała z uśmiechem - Gratulacje!
- Ale mówiłaś, że nie zawsze jest to pewne.
- Bo nie zawsze, musisz się spodziewać, że teraz nawiedzać cię będą bogowie i mówić o różnych żywiołach. Wybierzesz ten właściwy - szepnęła - Mam taką nadzieję!
- A który bóg ma żywioł Powietrza?
- Ten który okaże się być ci najbardziej pomocny.
- Nie rozumiem.
- Zrozumiesz w swoim czasie - mruknęła Zoe i odeszła.
Popatrzyłam tylko na moje krzywe, szczenięce łapy. Już pragnęłam dorosnąć.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Od Zoe - Przybłęda z lasu

Kończyłam właśnie krótki spacerek w lesie, kiedy pod moje łapy wturlała się jakaś mała waderka.
- Auć! - pisnęła.
- Cześć, jestem Zoe Nightshade - przywitałam się ciepło - A ty jak się nazywasz?
Starałam się być miła i sprawiać wrażenie opiekuńczej, ale mój kryształowy wygląd wyraźnie wzbudzał w niej pewnego rodzaju zdziwienie.
- A ja mam na imię...jestem Tauriela, wiesz? - zaczęła skakać wokół mnie na czterech łapach i to na raz! Byłą śmieszna, ale sprawiała wrażenie przestraszonej.
- Bardzo ładnie - uśmiechnęłam się - Miło mi cię poznać.
- Mi ciebie również - powiedziała Tauriela i uścisnęła mi łapę.
Spojrzałam na nią, a następnie na jej brudne, małe łapki.
- Taurielo, powiedz mi proszę maleńka, gdzie jest twoja mamusia? 
- Moja mamusia? - szczeniak spojrzał w niebo, teraz powoli zaczynało być ciemniejsze - Jest gdzieś...tam. 
- Bardzo mi przykro - powiedziałam - A może tatuś się martwi?
- On się niczym nie martwi - spochmurniała jeszcze bardziej - Boję się go.
Nie odzywałam się przez chwilę. Rozmyślałam. A może tak zaadoptować ją? Udawać jej matkę? 
- Taurielciu, kochana, mogę ci zastąpić mamę - powiedziałam spokojnie.
- Yeah! Tak, dziękuję ci...Zoe - wiem, że chciała krzyczeć z radości, ale coś ją trzymało.
- Chodź do jaskini, Tauriel - powiedziałam - A przedtem pójdziesz się wykąpać w Jeziorze Magii.
Poszła za mną nic już nie mówiąc i zaczęła się kąpać w jeziorze. Następnie wróciłyśmy do jaskini.
Moja znajdywała się na polanie z widokiem na niebo pełne gwiazd.
~
- Jak myślisz Zoe, czy moja mama tam jest? - zapytała mnie Tauriel.
- Na pewno tam trafiła, wiesz - powiedziałam - On też powinien.
- Jaki on? - Tauriel spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Mój dobry przyjaciel - powiedziałam - Bardzo dobry.
- Jak miał na imię? - wypytywało szczenię.
- On się nazywał... - mruknęłam - Nie mówmy o tym proszę.
Spojrzała na mnie. Było mi bardzo przykro, że straciła matkę. Westchnęłam. Tauriel już spała, a ja marzyłam by opowrócił. Z oka ściekła mi łza. 

Od Zoe Nightshade - Jak założyłam watahę?

Nie łatwe jest bycie Alfą, a szczególnie dla wielkiego stada - rodu Dart*. Myślałam z początku, że moi rodzice jako Rada Wilków postarają się mnie wychować normalnie, ale myśleli tylko o jednym - o tym jak wychować mnie na doskonałą, mądrą i dobrze wychowaną Alfę wysokiego rodu, ale ja? Och...nigdy bym nie była doskonała. Nawet teraz nie jestem, ale jednak postanowiłam założyć własną watahę. Szukałam dobrego, cichego terenu, w którym wszystko będzie bezpieczne. Kiedyś miałam momenty, w których umiałam się nawet zakochać, ale...nie mogłam. Moi rodzice oddali mnie w błogosławieństwo Artemidy, a jeżeli je złamię, nie będę już Łowczynią Artemidy, nie będę długowieczna...ale nigdy nie i nie będę nieśmiertelną - nikt nie będzie. Jeżeli polegnę w walce, to...zginę i nie będzie dla mnie ratunku. Więc pragnę pozostać łowczynią i nie myśleć o tym...o moim przyjacielu.
~
Wędrując z nim tak kiedyś, jakiś rok czy dwa lata temu (sama nie orientuję się już w czasie) natknęliśmy się na wodopój, wielkie góry, których szczytów nie można dostrzec i polany oraz łąki. Tam się z nim rozstałam. Został on postrzelony przez ludzi. Jeszcze za nim zdążyliśmy wbiec między skały. Może jeszcze gdzieś jest, a może po prostu zginął? Nie mam pojęcia i już nie chcę wiedzieć. Opłakując go, stanęłam przy wodopoju i ujrzałam własne odbicie. Byłam dziwna - inna, byłam jakby kryształowa. Przestraszyłam się sama siebie, ale coś we mnie mówiło, że byłam taka od dawna, jakoś on się mnie nie bał. Odwróciłam się słysząc jakieś dziwne szelesty i zobaczyłam moją siostrę.
- Thalio, co ty tu robisz? - zapytałam przestraszona.
- Jakiś basior zgubił ten list, a ja...był zaadresowany do ciebie, więc ci go oddaję - powiedziała - Czy to nie aby on?
- On ma imię - warknęłam.
- To jak się nazywa? - jej mina pokazywała, że bardzo chce być złośliwa.
- A co cię to obchodzi, hę?! - wrzasnęłam - Idź już!
Nic nie powiedziała, po prostu odbiegła, a ja stałam samotnie przy jeziorze. Zabrałam się za czytanie listu, i choć dowiedziałam się tylko połowy z jego zapisu (gdyż nie miałam zamiaru czytać całości) to mam tą wiadomość nadal. Oto jego treść:
Thalio, wiem, że umrę wcześniej, gdyż wiem, iż jesteś nieśmiertelna.
Dlaczego nie złamiesz dla mnie zakazu? Wiesz przecież, że cię kocham 
i czujesz, że ty mnie też. Dlaczego tego nie zrobisz? ...
Dalej nie czytałam. Zwinęłam list i wbiegłam do jakiejś jaskini w górze. Takich jaskini było tak wiele, że do głowy przyszła mi jedna myśl:
- "Więc założę watahę na cześć Artemidy, bogini łowów!"
I tak właśnie narodziła się Wataha Gwiazd Artemidy, mam nadzieję, że najlepszy dom dla wilków pod słońcem.
~
Teraz kiedy znacie już całą historię, nie muszę mówić co było dalej. Nigdy go nie spotkałam, a Thalii nie widziałam od roku, może dwóch lat. Mam inne zajęcie - muszę znaleźć wilki, wadery czy też basiory, to obojętne - znajdę rodzinę wszystkim pokrzywdzonym i samotnym wilkom, już nikt nie będzie nieszczęśliwy.

~
Ród Dart - wataha, w której urodziła się samica alfa - Zoe.